środa, 16 lutego 2011

Azteca

kosztowała mnie sporo nerwów... bo niby zrobiłam próbkę jak należy, wymierzyłam, wyliczyłam oczka, zaczęłam od dołu... i... kurka wodna, po zrobieniu jakichś 12 cm okazało się za szeroko... to prucie, znów przeliczanie, kolejne 20 cm /od dołu/... i znów prucie...
no to zaczęłam od góry, znów po przeliczeniu inna ilość oczek, zrobiłam prawie cały kadłubek, wyglądało oki... niestety po przymierzeniu była jakaś taka za bardzo opinająca... i znów prucie, dołożyłam też przy rękawach, na kadłubku 4 oczka więcej i ta daam! jest! zajęło mi to 5 dni, co przy moim tempie jest miłym zaskoczeniem:-) Już miała premierę na wczorajszym spacerku, dziś strasznie lało cały dzień i zostałyśmy w domu - Ula, azteca i ja:-)
mięciutka, fajna tunika, kolor 7820, druty 8 mm /szybko przybywa:-)/ no i miłe zaskoczenie - z 4 motków został jeszcze mały kłębuszek! a że kupiłam onegdaj azteki 11 motków to jeszcze sporo zostało:-) później może jakaś kamizelka albo kardigan - ale bez guzików, bo za guzikami raczej nie przepadam. jak ją mierzyłam to Jacek namawiał mnie, żeby zrobić tylko krótkie rękawki /taka sukieneczka bardziej/. Hm, też fajnie wyglądało toto, może jeszcze coś machnę w takim klimacie - na razie trochę zimno i sweterek bardziej się przyda. Łyso trochę wygląda tak na plaskacza ale małżonek w pracy i nie ma kto foty cyknąć, zresztą ta też taka niewyraźna, bo właśnie zrobiona i z lampą...
A poniżej baktus, a raczej jego początki - druty nr 4, włóczka kupiona przed świętami Kingkole Riot 30%wełny, 70% premium akryl /nie wiem co to niby znaczy - dla mnie akryl/. Taka jak ta, z której zrobiłam zielony z rozcięciem, troszkę inne kolory. Tak mi się zachciało czegoś na szyję - w końcu nie mogę wiecznie ganiać w "kupnych" chustach:-) no i potrenuję sobie, żeby nie skopać abrazo. Kupiłam 2 motki - już wyszliśmy ze sklepu ale ta mnie jakoś przyciągnęła, wróciłam się i wzięłam 2 na czapkę i szalik. Później jakoś nie miałam natchnienia... na szczęście przyszło:-) wczoraj musiałam posiedzieć nad dokumentami z mojej pracy w Polsce, żeby się przygotować do telekonferencji i nie wzięłam drutów do ręki, co mnie męczyło przeokrutnie... też tak macie?
Jeszcze mi chodzi po głowie czapka poppy - a co - wszystkie kobitki robią to co - mam być gorsza?
Też se zrobię:-) chociaż zastanawiam się, czy jak już wymodzę baktusa i czapkę - to Zuza się do nich nie przyklei:-))) a co tam, znów sobie zrobię.


Posted by PicasaJacek się ze mnie śmieje, że namachałam czapek i szalików w zeszłym roku i zostałam z 2 czapkami /bo jedna się nie spodobała kolorystycznie - brąz, beż i turkus - a mnie się podoba bardzo, można ją wypatrzyć na kolażu/. A moja ulubiona, w której jestem na zdjęciu w Dartmoor strasznie się rozciągnęła - hm, dziwne, to przecież wełna 100% /kupiona tutaj/... dokupiłam jeszcze 3 motki /50 g/ na szal, może baktus? bo na zwykły szalik mi jej szkoda, muszę coś wymyślić, żeby i do czapki pasowało - może baktus ryżowy?
zobaczę, na razie biorę się dalej za baktusa:-)

3 komentarze:

  1. Bardzo ladna na tunika. Ja mam sukienke z Azeki chyba nawet ten sam kolor. I mam jej jeszcze sporo, zaczelam robic sweter 'domowy' na zimne dni w ... zeszlymm roku i tak sobie biedny lezy. To jedyna robotka, ktora odlozylam 'na pozniej' i juz tak nie robie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Serdecznie zapraszam na mój blog po odbiór wyróżnienia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnutka tuniczka, też lubię takie wielokolorowe włóczki. Mają tą zaletę, że można sobie darować wymyślne wzory i niemal nie patrząc, machać przed tv - efekt i tak robią kolory+fason :)

    OdpowiedzUsuń