no to zaczęłam od góry, znów po przeliczeniu inna ilość oczek, zrobiłam prawie cały kadłubek, wyglądało oki... niestety po przymierzeniu była jakaś taka za bardzo opinająca... i znów prucie, dołożyłam też przy rękawach, na kadłubku 4 oczka więcej i ta daam! jest! zajęło mi to 5 dni, co przy moim tempie jest miłym zaskoczeniem:-) Już miała premierę na wczorajszym spacerku, dziś strasznie lało cały dzień i zostałyśmy w domu - Ula, azteca i ja:-)
mięciutka, fajna tunika, kolor 7820, druty 8 mm /szybko przybywa:-)/ no i miłe zaskoczenie - z 4 motków został jeszcze mały kłębuszek! a że kupiłam onegdaj azteki 11 motków to jeszcze sporo zostało:-) później może jakaś kamizelka albo kardigan - ale bez guzików, bo za guzikami raczej nie przepadam. jak ją mierzyłam to Jacek namawiał mnie, żeby zrobić tylko krótkie rękawki /taka sukieneczka bardziej/. Hm, też fajnie wyglądało toto, może jeszcze coś machnę w takim klimacie - na razie trochę zimno i sweterek bardziej się przyda. Łyso trochę wygląda tak na plaskacza ale małżonek w pracy i nie ma kto foty cyknąć, zresztą ta też taka niewyraźna, bo właśnie zrobiona i z lampą...
A poniżej baktus, a raczej jego początki - druty nr 4, włóczka kupiona przed świętami Kingkole Riot 30%wełny, 70% premium akryl /nie wiem co to niby znaczy - dla mnie akryl/. Taka jak ta, z której zrobiłam zielony z rozcięciem, troszkę inne kolory. Tak mi się zachciało czegoś na szyję - w końcu nie mogę wiecznie ganiać w "kupnych" chustach:-) no i potrenuję sobie, żeby nie skopać abrazo. Kupiłam 2 motki - już wyszliśmy ze sklepu ale ta mnie jakoś przyciągnęła, wróciłam się i wzięłam 2 na czapkę i szalik. Później jakoś nie miałam natchnienia... na szczęście przyszło:-) wczoraj musiałam posiedzieć nad dokumentami z mojej pracy w Polsce, żeby się przygotować do telekonferencji i nie wzięłam drutów do ręki, co mnie męczyło przeokrutnie... też tak macie?
Jeszcze mi chodzi po głowie czapka poppy - a co - wszystkie kobitki robią to co - mam być gorsza?
Też se zrobię:-) chociaż zastanawiam się, czy jak już wymodzę baktusa i czapkę - to Zuza się do nich nie przyklei:-))) a co tam, znów sobie zrobię.
Jacek się ze mnie śmieje, że namachałam czapek i szalików w zeszłym roku i zostałam z 2 czapkami /bo jedna się nie spodobała kolorystycznie - brąz, beż i turkus - a mnie się podoba bardzo, można ją wypatrzyć na kolażu/. A moja ulubiona, w której jestem na zdjęciu w Dartmoor strasznie się rozciągnęła - hm, dziwne, to przecież wełna 100% /kupiona tutaj/... dokupiłam jeszcze 3 motki /50 g/ na szal, może baktus? bo na zwykły szalik mi jej szkoda, muszę coś wymyślić, żeby i do czapki pasowało - może baktus ryżowy?
zobaczę, na razie biorę się dalej za baktusa:-)
zobaczę, na razie biorę się dalej za baktusa:-)
Bardzo ladna na tunika. Ja mam sukienke z Azeki chyba nawet ten sam kolor. I mam jej jeszcze sporo, zaczelam robic sweter 'domowy' na zimne dni w ... zeszlymm roku i tak sobie biedny lezy. To jedyna robotka, ktora odlozylam 'na pozniej' i juz tak nie robie.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na mój blog po odbiór wyróżnienia.
OdpowiedzUsuńFajnutka tuniczka, też lubię takie wielokolorowe włóczki. Mają tą zaletę, że można sobie darować wymyślne wzory i niemal nie patrząc, machać przed tv - efekt i tak robią kolory+fason :)
OdpowiedzUsuń