sobota, 30 kwietnia 2011

Eliza

to tunika, o której sama już zapomniałam, już poszła sobie w świat, to znaczy kilka domów dalej:-) dałam ją w prezencie Emilii, mojej sąsiadce Polce - no musiałam, bo na Emilii super leżała, na mnie już gorzej... 














Później zabrałam się w końcu za zieloną tunikę, którą zrobiłam jakiś czas temu , o tutaj http://drutynadoceanem.blogspot.com/2011/02/dzisiaj-troszke-fotek.html
Jakoś mnie cały czas wkurzała, bo to rozcięcie zrobiłam za duże z przodu, a boki zrobione francuzem podwijały się ciągle do środka, no i czułam się w niej niekomfortowo.
Dumałam długo i postanowiłam skorzystać ze wzoru Doroty http://swetrydoroty.blogspot.com/2011/02/kakao-z-wanilia-powsta.html
Ehhh, też ciężko było, bo kombinowałam z tym pływającym na plecach warkoczem ale zanim w końcu wykminiłam, o co biega - nawaliłam tyle błędów, że mnie kłuły w oczy



No więc wyprułam cały warkocz i powoli zaczęłam go poprawiać, o tak

Z efektu końcowego jestem zadowolona, najlepsze było, że robiąc nowy sweter na bieżąco prułam tunikę. Zaczęłam jednak od pozostałych 2 motków włóczki i tym sposobem pozostał mi smutny taki krótki kadłubek tuniki.

A nowy sweter prezentuje się tak
I jeszcze zbliżenia na warkocze z przodu i tyłu

No tak, wiem, że wygląda to dziwacznie jak sweter wisi na krzaczku ale na plaskacza nie chciałam, a na ludziu nie było komu zrobić.
Najważniejsze, że w końcu lubię swój sweter, jest cieplutki i przyjemny w noszeniu.

To na dziś wszystko, bardzo dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam serdecznie:-)

Theli - nareszcie udało mi się dodać u Ciebie komentarz, hurrra:-)
Malaala - dzięki, że wytrwałaś do końca posta:-) ehhh, no ja też mam słabość do wszystkich futrzaków, a one to chyba wyczuwają, bo zawsze przyplącze się jakiś kotek albo piesek do pogłaskania:-) a koty sąsiadów to na bezczela codziennie przychodzą na chrupki /tak kurtuazyjnie, zjadają po kilka:-)/, podrapanie za uszkiem, a nawet wbijają się do domu:-) spokojnie, Gibcio czuwa:-)
Pimposhko - masz rację, posiadanie zwierzaka to prawdziwa przyjemność, taka wspaniała zwierzęca milość i ufność w zamian za dobre serce jest nie do zmierzenia:-) ale zarazem to ogromny obowiązek, a Wy oboje tacy zabiegani... może jak kiedyś powiększycie Swoją rodzinkę to i zwierzaczek jakiś z Wami zamieszka:-)
Basiu - kibicuję Ci w oczekiwaniu za kociaka, na pewno będzie przesłodziasty:-) już sobie wyobrażam, jak mała puchata kulka poluje na Twoje ruszające się kłębki:-)))


4 komentarze:

  1. Sweterek świetny!!!I ta włóczka mi się bardzo podoba!!!Co to za jedna?
    A wyprucie warkocza i wrabianie go znów by mnie przeraziło!!!Choć fotka dzięki temu ciekawie wygląda ;)Pozdrowionka serdeczne!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. No mnie też włóczka się bardzo podoba, taka kolorowa ale stonowana, ma coś w sobie
    Pozdrawiam majowo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ladny efect koncowy, oczywiscie nie moge sie doczekac zjecia na ludziu. Ale masz nerwy tak wypruc warkocz, podziwiam :)Kolory sweterka sliczne, co to za wloczka? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana! To coś co zrobiłaś...Odrobina szalenstwa w tym była! Podziwiam!

    OdpowiedzUsuń